27 sie 2016

Opium


Niniejsze rysunki i notatki pochodzą z kliniki Saint-Cloud (16 grudnia 1928 - kwiecień 1929). Dedykuję je palaczom-narkomanom, chorym, nieznajomym przyjaciołom połączonym wspólnym umiłowaniem książek. Załączone rysunki będą spowolnionymi krzykami cierpienia, notatki zaś - etapami przemarszu od stanu uważanego za nienormalny do stanu opatrzonego mianem normalności.

Nie dopuszcza się tutaj nikogo [...] nerwusa, na wpół wariata, któremu winno się dostarczyć jakichś rozrywek, zamyka się na długie miesiące skazując wyłącznie na towarzystwo pielęgniarki. Lekarz prowadzący wpada zaledwie na minutę. Jeżeli chory czuje się dobrze, pozostaje tu dłużej. Jeże czuje się źle, ucieka.

Szanujący się lekarz nie zagrzeje długo miejsca w pokoju. Ukrywa swe metody, gdyż po prostu ich nie ma. Ten sposób postępowania zdeprawował chorych. Lekarz ludzki w obejściu, zdolny ich wysłuchać, staje się kimś podejrzanym. Doktor M... wykończył całą moją rodzinę, a złamany nos brata ocenił jako różę twarzy. Za to jego surdut i łysa czaszka wzbudzały zaufanie.


Trwam w przeświadczeniu, że opium może być czymś dobrym i tylko od nas zależy, czy będzie dla nas łaskawe. Trzeba umieć się nim posługiwać. Tymczasem nic nie może się równać z naszą niezręcznością.

Prawić morały opiumiście, to jakby doradzać Tristanowi: "Uśmierć Izoldę. Będzie ci później znacznie lżej".

Młoda Azja już nie pali, ponieważ "dziadek palił". A młoda Europa pali, gdyż "dziadek nie palił". Ponieważ, niestety, młoda Azja naśladuje młodą Europę, właśnie dzięki nam opium powróci do punktu wyjścia.

Opium jest niczym decyzja. Jedynym naszym błędem jest żądza palenia przy jednoczesnym korzystaniu z przywilejów tych, którzy nie palą. Rzadko kiedy się zdarza, by jakiś nałogowiec rzucił opium. To opium rzuca jego, wszystko zarazem obracając w ruinę.

Bez opium wszelkie plany, małżeństwa lub podróże wydawałyby mi się czymś równie szalonym, jak pomysł kogoś, kto wypadając przez okno pragnąłby jednocześnie zawrzeć znajomość z lokatorami mieszkań, obok których przelatuje.

Jedną z cudownych właściwości opium jest możliwość natychmiastowego przeobrażenia obcego pokoju w pomieszczenie tak bliskie i tak pełne wspomnień, iż ma się wrażenie, że zajmowało się je od zawsze.

Palacz stanowi jedność z otaczającymi go przedmiotami . I papieros, i palec wypadają mu z ręki.

Trudno jest żyć bez opium, gdy się już raz je poznało, bo kiedy się je zna, trudno traktować tę ziemię poważnie. Trudno zaś jest żyć nie biorąc jej na serio, chyba że jest się świętym.

Wszyscy nosimy w sobie coś mocno ściśniętego, coś na kształt owych japońskich kwiatów, co rozwijają się wówczas, gdy rzucić je na wodę. Opium odgrywa właśnie rolę wody. Każdy z nas nosi w sobie odmienny wzór kwiatowy. Toteż możliwe, że ten, kto nie pali, nigdy nie pozna gatunku tych kwiatów, które by opium mogło w nim rozwinąć.


Żyjemy w epoce tak rozwiniętego indywidualizmu, że nie mówi się już o uczniach: mówi się o złodziejach. Wynikiem coraz bardziej rozwiniętego indywidualizmu są tylko osamotnienia. Nie ma już nienawiści pomiędzy artystami z przeciwległych brzegów, gdyż zawładnęła ona twórcami z tego samego brzegu.

"Już to zrobiłem" - "To już zostało zrobione"; jakże głupie zdania, od 1912 roku lejtmotyw świata artystycznego. Nie cierpię silenia się na oryginalność. Unikam tego, o ile tylko mogę. Oryginalną myśl należy przedstawić jak najostrożniej, aby nie wypaść jak ktoś, kto po raz pierwszy wbił się w nowe ubranie.

Zastanawiam się, jakim właściwie cudem ludzie piszą o życiu poetów, skoro sami poeci nie byliby w stanie opisać własnego żywota. Daty zachodzą na siebie, plączą się lata. Topnieją śniegi, stopy rwą się do lotu i wcale nie znaczą śladów.

Nie ma nic bardziej anormalnego niźli poeta zbliżający się do normalnego człowieka; ot, choćby Hugo, Goethe... To już zupełny wariat biegający samopas.

Poeta nie musi nic udowadniać; winien stwierdzać fakty bez dostarczania posiadanych dowodów obciążających, nie musi również podawać źródeł swoich stwierdzeń. Stopniowe odsłanianie tychże dowodów zapewni poecie w przyszłości pozycję jasnowidza.


Jakże ciężko uznać się za zdyskwalifikowanego przez opium; ciężko zdać sobie sprawę, że ów latający dywan istnieje sobie nadal, lecz że już nigdy się go nie dosiądzie.

Od sześciu tygodni odzyskuję stopniowo zdrowy wygląd. Od tygodnia nie mogę już pisać o opium. Już go nie potrzebuję. Palenie opium oddala się coraz bardziej. Pisząc o nim musiałbym chyba zmyślać.

Praca, która mnie wysysa, potrzebowała opium. Wymagała też, ażebym je rzucił. Jeszcze raz dałem jej się wystrychnąć na dudka. Zastanawiałem się więc: powrócę do palenia czy nie? Nie ma się po stroić w lekceważące miny, mój drogi poeto. Powrócę do palenia, jeśli zażąda tego moja praca.

Jean Cocteau

3 komentarze:

  1. Widząc powiadomienie o nowym poście o nazwie Opium od razu pomyślałam o perfumach YSL, zaglądam, a tu takie zaskoczenie... pozytywne, bo choć tekst przyprawia o gęsią skórkę to autor potrafi przyciągnąć uwagę czytelnika.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mry. Powinnam dostać tę książkę we własne ręce. :) Nie słyszałam raczej wcześniej o niej, a zapowiada się bardzo dobrze, czy tam bardzo źle - to by chyba bardziej pasowało? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Już wiem co przeczytam:)

    OdpowiedzUsuń

3 komentarzy