Dopóki jest się częścią systemu edukacyjnego, najbliższe cele zostają rozplanowane za nas. Zajęcia i egzaminy wytyczają codzienny rytm. Studia to już odrobinę inna sprawa, bo tenże rytm może być bardzo nieregularny i na przykład składać się z kilku miesięcy swobody uwieńczonych rzędem nieprzespanych nocy. Nie zmienia to jednak faktu, że na jakimkolwiek etapie uczenia byśmy nie byli, zawsze kończy się on wakacjami. Wizja kilku miesięcy wolności bywa przytłaczająca, więc co roku tworzę listy rzeczy, które bardzo chcę zrobić w tym czasie. Z odhaczaniem kolejnych punktów bywało różnie, dlatego w te wakacje wrzucam ją na bloga i macie mnie pilnować! :D Tegoroczny okres przedwakacyjny wyjątkowo dał mi w kość, więc już od dawna planowałam sobie różne przyjemniejsze zajęcia. Tak bardzo tęskniłam za lipcem, że cały pomysł na tego posta i jego wstępny szkic powstał o godzinie 4 nad ranem. Dzień przed egzaminem. Ustnym. Eh...
Oto więc lista rzeczy, o których spełnieniu marzyłam nocami siedząc w nosem w podręcznikach:
TRENOWAĆ KREATYWNOŚĆ
robić kolaże, inspirować się innymi,
próbować powtarzać, szukać własnych pomysłów, wycinać, nie bać się
obklejać ścian, narysować coś koślawego, łączyć najróżniejsze
technik, szkolić się w obróbce na komputerze. W ramach rozgrzewki zaczęłam od zilustrowania tego wpisu własnoręcznymi kolażami i wycinkami z gazet :)
REGULARNIE ĆWICZYĆ
Jestem totalnie asportowym typem, ale niestety metabolizm z każdym rokiem się pogarsza. Kondycja skóry również. Od jakiegoś czasu mam też regularne bóle kręgosłupa, więc jest naprawdę niewesoło. Widzę, że to już ostatni dzwonek, żeby w końcu wziąć się za siebie i odbudować formę. Bardzo chcę wciągnąć się w ćwiczenia, ale wiecie - bez "spiny". Na pewno nie będę wrzucała fotek z siłki, ani odliczała dni do wymarzonej wagi. Moim celem jest przede wszystkim znalezienie nowego źródła energii, której tak często mi brakuje. A jeśli jeszcze odkryję nowe hobby dającego pozytywnego kopa i uśmiech od rana do wieczora to jestem gotowa trochę się przymusić na początku.
ZMIENIĆ NAWYKI ŻYWIENIOWE
Ten punkt wiąże się oczywiście z poprzednim, ponieważ dieta i ruch są nierozłączne. Przez ostatnie miesiące zbyt często sobie pobłażałam - tu obiad w McDonaldzie, tam lody do filmu o 1 w nocy. Chemia, chemia, chemia. Zdarzało mi się to zdecydowanie zbyt często. Na zdrowe odżywianie trzeba jednak poświęcić trochę czasu, którego ciągle mi brakowało. Czas odłożyć na bok wymówki o ciągłym zabieganiu i wynagradzaniu sobie stresu batonikiem albo ulubionymi zalewanymi zupkami - w końcu nareszcie mam te kilka godzin ekstra na gotowanie. Koniecznie chcę się nauczyć paru wegańskich przepisów!
KSIĄŻKI, KSIĄŻKI, KSIĄŻKI
W
szkole zawsze byłam humanem, więc miałam masę lektur. Wszystkie
starałam się czytać i miałam wyrzuty sumienia sięgając w trakcie roku
szkolnego po coś spoza kanonu, gdy obok leżała nieskończona "Lalka".
Dlatego teraz - w lipcu - najwyższy czas nadrobić zaległe pozycje. Żeby
się nie pogubić w nadmiarze szczęścia, już od kilku tygodni spisuję
sobie tytuły. Zastanawiam się nad zrobieniem osobnego wpisu na ten temat
:) Na pierwszy ogień idą "Poniedziałkowe dzieci" Patti Smith!
MUZEA
Właściwie nie musi ich być na liście, bo zawsze
wystaw jest więcej niż czasu i możliwości wyjazdowych i nigdy mi nie
brakuje motywacji, żeby się na nie wybrać. W te wakacje bardzo chciałam pojechać do Kutna
obejrzeć kolejną wystawę poświęconą modzie zorganizowaną przez Piotra
Szaradowskiego (kuratora wystaw "Francja-Elegancja" w Poznaniu i Łodzi; przez przypadek pojawił się na zdjęciu poniżej). Niestety odległość mnie pokonała. Na szczęście w Krakowie też sporo się dzieje - na celowniku mam już Muzeum Narodowe i Kamienicę Szołayskich oraz ogród Mehoffera.
Ponieważ przestałam rosnąć jeszcze w gimnazjum, sporo rzeczy z tamtego okresu wciąż na mnie pasuje. Oczywiście nie przestawałam dokupować kolejnych. W międzyczasie odkryłam second handy, których obsługi powinni uczyć na kursach asertywności. Łatwo wydać te parę złotych na coś, co jest "okej, w sumie fajne", tylko szkoda, że takich rzeczy właściwie się potem nie nosi. Od kilku lat staram się żyć świadomie, nie kupować za szybko i możliwie najobiektywniej ocenić dopasowanie do sylwetki. Ale wciąż zdarzają mi się wpadki. Ciemna strona mojej szafy to więc głównie rzeczy z przeszłości (ahh ten sentyment...) oraz owoce nieprzemyślanych zakupów. Na szczęście jestem już gotowa, żeby bezlitośnie się ich pozbyć.
NIE ZARYWAĆ NOCEK!
Albo przynajmniej w miarę regularnie je odsypiać. I wymyślić sposób na przywoływanie weny na przykład w środku dnia, nie o północy. Ten problem jest akurat wyjątkowo palący, bo kompletnie nie potrafię dostosować się do ogólnoludzkiego trybu funkcjonowania (pisząc to aż zerknęłam na zegarek a tam 02:02, klasyk). A wory pod oczami rosną...
PRZEMYŚLEĆ CELE NA KOLEJNE LATA
Ten punkt może i jest odrobinę pretensjonalny, ale ważny. Bo zawsze warto się zatrzymać i przypomnieć sobie o jakimś większym celu na horyzoncie - nawet jeśli nie jest on jeszcze w pełni doprecyzowany. A potem zastanowić się, czy dzisiejsze wybory nas do niego przybliżają. Mnie taka refleksja ratuje od nietrafionych pomysłów na siebie i chwytania się tysięcy rzeczy jednocześnie pod wpływem emocji. Co za dużo, to niezdrowo.
...i robić inne rzeczy, które babcie serwują mi pod nos, a ja z lenistwa ograniczam się do skomplementowania, połknięcia i poproszenia o dokładkę. Ostatnio przeraziłam się zdając sobie sprawę, jak wielu potraw serwowanych na moim rodzinnym stole nie potrafiłabym odtworzyć. Zamiana rosołu w pomidorową to dla mnie nadal jakaś czarna magia. A przecież jedzenie to jedna z najprostszych i najprzyjemniejszych form podtrzymywania tradycji.
*Pierogowa pocztówka to dzieło Love Poland Design
PODRÓŻOWAĆ - ILE WLEZIE!
Chwytać wszelkie nadarzające się okazje. Mieć zawsze oczy szeroko otwarte
ZNALEŹĆ PRACĘ
...bo inaczej odetną mi internet i nawet się nie dowiecie, jak idzie mi odhaczanie kolejnych punktów
* * *
A jakie są Wasze wakacyjne plany?
Macie konkretne pomysły, które chcecie zrealizować?
* * *
A jakie są Wasze wakacyjne plany?
Macie konkretne pomysły, które chcecie zrealizować?
Też zbieram się od miesięcy do krakowskich muzeów, chyba mnie zmotywowałaś, toż to skandal mieć je pod nosen i nie korzystać, zwłaszcza że dużo chłodniej tam niż na polu-argument ostateczny
OdpowiedzUsuńTo prawda! W upały powinny się przed budynkami muzeum kolejki chętnych na trochę chłodu :D
UsuńJa się wybieram na pewno na Ottomanię i wystawę zbiorów Feliksa Jasieńskiego. Polecam też śledzenie fanpaga muzeum, bo co chwilę dodają informacje o spotkaniach, oprowadzaniach kuratorskich, spacerach po mieście itd.
Na mojej liście pierwszy punkt to właśnie znaleźć pracę :D. O muzeach też myślę od jakiegoś czasu. Zawsze jakoś tak wychodzi, ze jednak tam nie trafiam.
OdpowiedzUsuńA co do pierogów - 2 albo 3 lata temu poznałam tajną recepturę, przepis na pierogi idealne. A nigdy wcześniej mi nie wychodziły, teraz jest to dla mnie bardzo proste. Tylko bardzo długo schodzi przy lepieniu pierogów.
Zarywanie nocek... tak ciężko z tym zerwać. ;)
OdpowiedzUsuńHahah zawsze najciekawsze rzeczy dzieją się po północy. I internet jakoś tak mocniej wciąga. Szkoda tylko, że poranki są potem takie bolesne :D
UsuńMasz swietne plany, jestem pewna, ze większość spelnisz - jesli nie wszystkie! ;) pozdrawiam i zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńhttp://www.harpersbazaar.pl/kultura/2/planeta-osobowosci o Mcqueen powinno Ci się spodobać
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy tekst! Dziękuję za polecenie :*
Usuń