4 paź 2015

Wrocławska Odyseja


Dzień dobry! Dzisiaj nastąpił moment przełomowy - po raz pierwszy nadaję do Was z Wrocławia! Z tej okazji zużywam całą kartę z Internetem z kiosku, moje – jak na razie – jedyne źródło kontaktu ze światem online. Jak szaleć to szaleć! Jestem tutaj dopiero czwarty dzień, ale już czuję, że polubimy się z tym miastem. 

Przełom września i października to dla mnie jeden z najbardziej rozwijających okresów w roku. Nie wiem do końca czemu, ale tak już mam. Uwielbiam złotą jesień i jej szlachetne kolory, umiarkowaną temperaturę, która po upalnych tygodniach jest wybawieniem. Właśnie wtedy działam najlepiej. W tym roku trafiła mi się przeprowadzka – pierwsza taka samodzielna. Od parunastu dni żyję właściwie tylko nią, dlatego ten wpis będzie trochę przegadany. Chciałabym podzielić się z Wami tym, co działo się w ostatnich dniach, co widziałam, gdzie byłam. Oczywiście staram się na bieżąco aktualizować Facebooka, Instagrama i Snapa (@persona_obscura), ale to nie to samo, co parę dłuższych zdań na blogu. Będzie mi bardzo miło, jeśli zechcecie mi potowarzyszyć w pierwszych chwilach w nowym mieście.


To może zaczną od początku, czyli... po co ja się tak właściwie przeprowadziłam? Kilka razy już o tym wspominałam, ale dziś mogę w końcu oficjalnie ogłosić, że jestem studentką Uniwersytety Wrocławskiego. Tak, zrobiłam sobie przerwę od UJotu. Powody były dwa: po pierwsze nigdy nie marzyłam o filmoznawstwie i czułam, że nie jest to do końca miejsce dla mnie, po drugie potrzebowałam większej zmiany, jakiegoś wyzwania. Ostatnie 14 lat życia spędziłam w Krakowie, więc chciałam już przenieść się do innego środowiska i po prostu zobaczyć, czy dam tu sobie radę. Mój nowy kierunek to "kultura i praktyka tekstu: twórcze pisanie i edytorstwo". Wiem, że być może brzmi on równie enigmatycznie, co filmoznawstwo, ale najprościej można go opisać jako połączenie filologii polskiej, edytorstwa i praktyki w postaci pisania. Mam nadzieję, że tym razem trafiłam w dobre miejsce. Co do samego kampusu, Kraków może się schować. UWr ma naprawdę cudne budynki, a do tego większość jest w tym samym miejscu. Nigdzie nie trzeba jeździć, wszystko można obejść na nogach, a spacer do Rynku to kwestia kilku minut.

Po lewej Plac Uniwersytecki, przez który codziennie przechodzę, żeby dostać się na Wydział Filologiczny (po prawo). Absolutnie moje klimaty


Przeprowadzka motywuje człowieka do wielu rzeczy i zmusza do załatwiania miliona organizacyjnych dupereli. Dawno nie miałam tak zabieganych dni. I już nawet nauczyłam się wstawać rano. Wciąż gubię się w drodze do domu i nie mogę się przyzwyczaić, że „u mnie” nie znaczy już w Krakowie, że ta duża rzeka to nie Wisła, że tutaj nikt nie ma KKMów, tylko URBANcard. Nie mam aparatu, wifi, kota (jak ja mam bez niego żyć?!), większości ubrań. Wszystkie moje skarby, czyli naklejki, pocztówki, listy, wycinki, biżuterię itd. musiałam poupychać do jednej puszki. Mam natomiast wbrew pozorom dużo czasu. Wczesne pobudki wymuszone zazwyczaj godzinami otwarcia dziekanatu bardzo, ale to bardzo wydłużają dni. Są to całkiem dziwne dni, ponieważ jestem teraz zawieszona między końcówką wakacji a faktycznymi zajęciami, które ruszają dopiero w przyszłym tygodniu. I te ostatnie chwile staram się wykorzystywać najintensywniej, jak tylko się da.

Nie ukrywam, że brak lustrzanki bardzo daje mi się we znaki. Zwiedzanie nowych miast jest dla mnie zawsze ekscytujące. Uwielbiam wypatrywać ciekawe zakamarki, murale, piękne budynki... Także po to, żeby później używać ich jako tła do zdjęć na bloga. Wrocław jest istną kopalnią takich plenerów, ale próbuję się nie załamywać. Staram się ratować sytuację telefonem komórkowym i to właśnie nim zostały wyczarowane wszystkie zdjęcia, które dziś Wam tu pokazuję.


Całkowicie przypadkiem wylądowałam w dzielnicy Nadodrze. Chyba lepiej wybrać nie mogłam. Zanim tu przyjechałam, nie interesowała mnie za bardzo okolica, w jakiej będzie moje mieszkanie. Ważne, żeby było blisko kampusu. Nie sądziłam, że natrafię na taką perełkę. Te tereny zostały włączone w obręb Wrocławia ponad dwa wieku temu. Służyły zarówno jako miejsce do lokowania rezydencji z pięknymi ogrodami, jak i skupisko biedoty. Swego czasu dzielnica słynęła ze znakomitych wąsko wyspecjalizowanych rzemieślników, sklepów i targów. Dziś takich punktów pozostało niewiele, ale nadal są. Ciągle chodzę tu z wysoko podniesioną głową, ale nie z powodów natury narcystycznej, a przepięknej architektury. Całe rzędy zachowanych kamienic – w większości oczywiście w opłakanym stanie, ale nie ma to żadnego znaczenia. Większość z nich domaga się natychmiastowego remontu, ale dla mnie mają w sobie niezwykły urok. Sama mam przyjemność mieszkać w starym budownictwie i jeszcze nie przestałam  zachwycać się klatką schodową z niesamowitymi, rzeźbionymi schodami. Nie obyłoby się, rzecz jasna, dla typowych w Polsce kontrastów. Nikomu nie przeszkadzało wybudować przy XIX-wiecznej zabudowie osiedli bloków. A potem przy okazji ocieplania „odświeżyć” ich przy pomocy czerwonej i żółtej farby. No ślicznie. 


A no właśnie - murale! Jest ich tu cała masa, serio. Mało które podwórko nie skrywa jakiegoś mniejszego bądź większego malunku. Jednym z plusów regularnego gubienia się w drodze do domu jest właśnie możliwość wypatrywania nowych.

Moja klatka schodowa obfituje w różne, bardzo różne żarciki.
Zastanawiałam się, ile czasu będę potrzebowała na zaaklimatyzowanie się i jak to będzie w nowym miejscu. Trudno mówić o jakiejś dalszej perspektywie i dystansie, bo jestem tu dopiero chwilkę, ale już czuję, że będzie nam razem z Wrocławiem dobrze. Piękny widok z okna, ulubiona pościel w aniołki i mój mały kącik udekorowany pocztówkami to właściwie wszystko, czego mi tu na razie potrzeba :)


Ogromnie się cieszę, że czekają na mnie nowe muzea. Kocham krakowskie, ale już nie mogę się doczekać tych wszystkich wystaw, których nie znam! Wczoraj odwiedziłam wrocławskie Muzeum Narodowe, ale czasu miałam niewiele, więc zdecydowałam się na zbiory sztuki XX wieku. Jest to zdecydowania jedna z najlepiej zorganizowanych wystaw tego typu w Polsce, na jakiej byłam. Nieużytkowane wcześniej wnętrza strychu muzeum zamieniono w galerię sztuki współczesnej. Zyskano tym samym aż 3 tys. m², na których cudownie zaaranżowano kolekcję! Chodzenia tam to czysta przyjemność, nie wspominając już o samych eksponatach. Crème de la crème polskiej sztuki: Kantor, Abakanowicz, Hasior, Jarema, Witkacy, Stażewski, Lenica i mnóstwo innych, których nazwiska wyleciały mi z głowy. Polecam wszystkim!

Aha, jeśli ktoś zastanawiałby się, czy na zdjęciu poniżej jest gigantyczny penis to potwierdzam - jest to penis :D

Na tle obrazu Leona Tarasewicza, TEGO Leona Tarasewicza

Jak widzicie, z mojej głowy ubyło znów kilka centymetrów. Jeszcze z dwa ścięcia i będę łysa. Tak jak pisałam na Facebooku, zrobiłam sobie Mię Farrow na głowie i początkowo byłam rozdarta między miłością do nowej fryzury a chęcią wycięcia w papierowym worku dwóch dziur na oczy. Teraz już wiem, że czuję się w niej świetnie. I podobno mnie postarza. Może w końcu ktoś da mi chociaż 18 lat, bo na 20 nawet nie śmiem liczy.

To by było na tyle. Dajcie znać, jak Wam się podoba Wrocław, bo ja jestem za-chwy-co-na!
Trzymajcie kciuki za moje nowe studia. Miłej niedzieli

4 komentarze:

  1. Wrocław jest na liście najpiękniejszych miast świata no i w tm też na mojej liście miejsc do odwiedzenia :3 Jakoś nigdy nie udało mi się być we Wrocławiu, ale mam nadzieję, że zmieni się to w najbliższym możliwym czasie :3 Życzę powodzenia w aklimatyzacji w nowym otoczeniu ! :*
    Pozdrawiam Julka ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo witaj we Wrocławiu :) ja już tu mieszkam 6 rok i... jeszcze mi się nie znudziło, jeszcze wszędzie nie byłam. Ba! Nadal studiuję. Jakoś to miasto ma fajną energię. Nadodrze w ostatnich latach się zmieniło i jest kopalnią ciekawych zakamarków. Sama często lubię pospacerować w tamtych rejonach. Choć muszę przyznać, że towarzystwo tam bywa różne, już nie raz zostałam przegoniona gdy robiłam zdjęcia ukradkiem ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam, witam! Mnie się też chyba szybko nie znudzi, bo to po prostu moje klimaty. Rozumiem, że nie każdemu te obdrapane ściany odpowiadają, ale ja całe życie czekałam, żeby trafić na takie miejsce, więc teraz korzystam :D Wrocław jest przepiękny <3 Niestety, nadodrzańskie towarzystwo rzeczywiście bywa... hm... no nieciekawe.

      Usuń

4 komentarzy