7 mar 2015

Pocztówki z Krakowa



Trudno powiedzieć czy to już kompletny brak polotu. A może nie jest jeszcze AŻ TAK źle? Fakt faktem, zdjęć z mekką turystów zwaną Wawelem w tle jeszcze nie miałam :D Patrząc na to powyższe stwierdzam, że wystarczyłoby tylko dopisać obok wież "Pozdrowienia z Krakowa!", opcjonalnie wkleić jakiegoś lajkonika albo precla i można spokojnie wysyłać taką widokówkę rodzince.

Swoją drogą, kupujecie jeszcze pocztówki? Ja jeszcze tak, ale już tylko jako pamiątkę dla siebie. A szkoda, bo to był naprawdę miły zwyczaj. Wypytywanie o adresy (w tym kody pocztowe, których nikt nigdy nie pamiętał!), wyszukiwanie najładniejszych kartek i dopasowanych do nich znaczków, wymyślanie kilku wersji pozdrowień dla rodziców, dziadków, koleżanek. Bo przecież głupio tak klepać nudne "Buziaki z...". Gdziekolwiek się nie jechało, z tyłu głowy zawsze plątało się przypomnienie o obowiązkowej wizycie na poczcie. A jak miło było po powrocie do domu zastać pełną skrzynkę listową!

Natchnęło mnie na te sentymenty, ponieważ w trakcie przeprowadzonego parę dni temu gruntownego sprzątania natknęłam się na pudełko z pocztówkami, które dostawałam przez lata. Jedne w bardziej turystycznym stylu, inne... po prostu piękne. Małe dzieła sztuki z całego świata. Trochę się powzruszałam, przypomniała mi się też technika zamalowywania błędów ortograficznych kwiatkami. Zatęskniłam za tym pięknym, osobistym gestem. Nie ma jednak co marudzić. Można za to zacząć działać i taki właśnie mam plan:

Macie może ochotę otrzymać pocztówkę? Proszę bardzo. 
Napiszcie do mnie maila (weronika.fudala@gmail.com) z adresem, na jaki ma zostać wysłana, a ja w najbliższym czasie zrobię to z przyjemnością! Oczywiście z pozdrowieniami z Krakowa :D
PS. Czeka na Was 10 ślicznych kartek. Kto pierwszy, ten lepszy!



To jeszcze może kilka słów o tym, co mam na sobie. Retro faza, jak widzicie, wciąż trwa. Pogoda jeszcze nie dopisuje na tyle, żeby bez przeszkód puścić wodzę fantazji, ale jakoś daję radę. Powstała więc bardziej wrześniowo-październikowa niż sierpniowa wersja stylóweczki "właśnie idę na Woodstock '69 posłuchać Jefferson Airplane, a przy okazji dokarmiłam jeszcze łabędzie". 

Przepraszam, że połowa rzeczy ciągle się powtarza, ale nic na to nie poradzę. Od lat żyję z jednym paskiem z second handu. I nie wyobrażam sobie chwilowo funkcjonowania bez lamparciej kurteczki oraz czerwonego szalika. To zdecydowanie mast hef ostatnich miesięcy.

Czekam na Wasze adresy!
 


 zdjęcia: Marfa Bochenek
| kapelusz, kurtka (obcięty płaszcz) H&M Divided | szalik Abercrombie & Fitch | golf Reserved |
| dzwony, pasek Sh | buty Vagabond

*  *  *

INSPIRACJE:
Sylvie Vartan, David Bowie, Natalie Wood, ?

3 komentarze:

  1. swietnie oddajesz tak modny w tym sezonie trend na lata 70! cudne zdjecia

    BLOGDROBE

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie też nie raz łapią taaaakie sentymenty :) faktycznie, pierwsze zdjęcie jak z widokowki :) wygladasz mega! Pozdrawiam, zapraszam ;)

    OdpowiedzUsuń

3 komentarzy