Ależ dawno nie było tu żadnych zdjęć z podróży, tym bardziej zagranicznych! Z przyjemnością zapraszam na relację z miasta, które już od długiego czasu było na jednym z pierwszych miejsc na mojej liście "zobacz zanim umrzesz". Amsterdam - bo o nim mowa - zrobił na mnie duże wrażenie i na pewno jeszcze tam wrócę. Spędziłam w nim ze znajomymi tylko 5 dni, więc tak prawdę mówiąc zobaczyłam tylko ułamek tego, co chciałam, ale to wystarczyło, żeby rozbudzić we mnie ochotę na więcej. Może jakieś studia, kto wie. Lepiej chyba nie mogłam zacząć najdłuższych wakacji w życiu!
Amsterdam to przede wszystkim kanały gęsto przecinające wąskie uliczki najstarszej części miasta, w której spędzaliśmy najwięcej czasu. To właśnie one sprawiają, że stolica Holandii jest tak charakterystyczna. Centrum jest naprawdę prześliczne i... przeładowane rowerami. Na zdjęciach wygląda to uroczo, ale w praktyce okazało się, że przechodzenie przez ścieżki rowerowe potrafi być momentami naprawdę niebezpieczne. Chmary rowerzystów oraz skuterzystów (?) zdawały się zapominać o tłumach pieszych, ale nikt z nas się nie potłukł. To najważniejsze.
Nocowałam poza turystyczną okolicą, dzięki czemu miałam okazję obejrzeć jak mieszkają i żyją przeciętni mieszkańcy miasta. Blokowiska nie były już tak imponujące, ale muszę przyznać, że i tak urzekły mnie (i resztę ekipy) swoją architekturą. Dużym minusem była natomiast cholernie droga komunikacja miejska, z której zmuszona byłam korzystać codziennie.
Udało się nam zrealizować całkiem ambitny plan. Pierwszy raz to oczywiście najbardziej sztampowe miejsca, więc jeśli ktokolwiek z Was był już w Amsterdamie to każde z nich na pewno kojarzy. Mnie najbardziej ekscytowała sztuka, więc odwiedziłam wystawę World Press Photo w Nieuwe Kerk, Rembrandthuis (dom, w którym mieszkał i tworzył artysta), Van Gogh Museum, Rijksmuseum (muzeum narodowe skupiające się przede wszystkim na malarstwie) i Stedelijk Museum (głównie sztuka współczesna). Przepłynęliśmy się też po kanałach, co akurat było bardzo usypiające. Sporo czasu spędzaliśmy w parkach, których niestety w mieście jest raptem kilka. Poza paroma parkami-parkami nie ma zbyt wielu cichych miejsc do posiedzenia i odpocznięcia. Więcej zieleni na pewno by im nie zaszkodziło.
Zdecydowanie mniej zobowiązującą atrakcją było Artis Royal Zoo,
które pochłonęło jedno bardzo przyjemne popołudnie. Położone w
rozległym ogrodzie i ciekawie zaprojektowane, jest świetnym miejscem do
pospacerowania. Nie jestem wielką fanką tego typu rozrywek, ale raz na
jakiś czas - czemu nie (były surykatki i lamy ♥)? I fakt, że większość zwiedzających miała na oko o połowę mniej lat wcale nam nie przeszkadzał.
Surykatka kończy już ten wpis. Mam nadzieję, że zdjęcia się Wam podobały (a jak nie, to może chociaż surykatka chwyciła kogoś za serce). Część z nich była robiona telefonem - piksele, piksele - ale aż żal było ich nie wrzucać.
Trzymajcie się!
Świetna fotorelacja! Poproszę więcej takich postów! A Amsterdam znajduje się także i na mojej liście :)
OdpowiedzUsuńTo ja poproszę o więcej czasu wolnego i nieograniczony budżet, bo takie posty chętnie dodawałabym co tydzień :D Bardzo polecam Amsterdam!
UsuńŚwietne zdjęcia! Biblioteka i zoo są genialne! :)
OdpowiedzUsuńOh, uwielbiam takie posty, chociaż na zdjęciach sb człowiek może popatrzeć, jak na razie nie może pojechać ;p
OdpowiedzUsuńUuuuu! Post podróżniczy - coś w sam raz dla mnie! Fajne zdjęcia i widać, że klimat miasta Ci podpasował!
OdpowiedzUsuńZ holenderskich miast znam tylko Hagę (i to też w sumie jej ułamek). A Amsterdam też mnie kusi od dawna... Nawet będę przez niego przelatywać 2x niedługo, ale za krótkie te przesiadki. Może kiedyś się uda dotrzeć... Pozdrawiam i zapraszam w rewanżu na post z Majorki (i wcale nie o plażowaniu).
Super! Zaraz lecę oglądać Majorkę, bo w Krk leje już drugi dzień z rzędu :)
Usuń