zdjęcia: Hania
| okulary - Urban Outfitters | top - sh | spódnica - mamy | torebka - Zara |
| biżuteria - H&M, no name | buty - Vagabond|
| biżuteria - H&M, no name | buty - Vagabond|
Hej ho! Minęło trochę czasu od ostatniego posta dotyczącego stricte mnie w całej okazałości, od stóp do głów. O to i jestem! Odwiedziła mnie kuzynka i od razu mam na głowię coś, co można określić słowem fryzura. Nie wiem czemu jedne dziewczynki dostają ten dar, a inne nie, ale ja zdecydowanie należę do grupy, która jest bardzo zadowolona, kiedy kucyk wyjdzie na środku głowy. Hani natomiast wystarczy tylko dać kilka wsuwek. Nie wspomnę już o paznokciach, jakie mi wielokrotnie wyczarowała (np. tutaj i tutaj).
Bluzka to taka jedna z perełek upolowanych w lumpeksie. Wygrzebana spod jakieś sterty innych ciuchów za grosze spokojnie mogłaby uchodzić za projekt Stelli McCartney albo Alexandra McQueena. No dobrze... troszkę mnie poniosło, bo jakość wykonania jest nieporównywalnie gorsza, ale ma niesamowity nadruk, który jest jedyny w swoim rodzaju. No i ta linia dekoltu!
Jeszcze kilka słów należy się ołówkowym spódnicom ze względu na to, że jest to moje nowe odkrycie. Ta ze zdjęć to właściwie jedyna rzeczy w mojej szafie 'po mamie'. Nosiła ją, kiedy była nastolatką i na studiach, a teraz przekazała mi. Bardzo żałuję, że kazałam ją skrócić do długości mini, bo od niedawna interesują mnie te klasyczne ołówki - do kolan (ohh Prada!). Moja co prawda nie jest tak odjazdowa, a od niedawna stanowi raczej bazę pod różnego rodzaju bluzki. Wcześniej nosiłam ją na oficjalne wyjścia do białej koszuli, a teraz staram się przełamać elegancki charakter czarnej spódnicy poprzez łączenie jej z codziennymi górami i często jeszcze z trampkami. Nareszcie jakaś miła odmiana od wszechobecnych spodenek.
Bluzka to taka jedna z perełek upolowanych w lumpeksie. Wygrzebana spod jakieś sterty innych ciuchów za grosze spokojnie mogłaby uchodzić za projekt Stelli McCartney albo Alexandra McQueena. No dobrze... troszkę mnie poniosło, bo jakość wykonania jest nieporównywalnie gorsza, ale ma niesamowity nadruk, który jest jedyny w swoim rodzaju. No i ta linia dekoltu!
Jeszcze kilka słów należy się ołówkowym spódnicom ze względu na to, że jest to moje nowe odkrycie. Ta ze zdjęć to właściwie jedyna rzeczy w mojej szafie 'po mamie'. Nosiła ją, kiedy była nastolatką i na studiach, a teraz przekazała mi. Bardzo żałuję, że kazałam ją skrócić do długości mini, bo od niedawna interesują mnie te klasyczne ołówki - do kolan (ohh Prada!). Moja co prawda nie jest tak odjazdowa, a od niedawna stanowi raczej bazę pod różnego rodzaju bluzki. Wcześniej nosiłam ją na oficjalne wyjścia do białej koszuli, a teraz staram się przełamać elegancki charakter czarnej spódnicy poprzez łączenie jej z codziennymi górami i często jeszcze z trampkami. Nareszcie jakaś miła odmiana od wszechobecnych spodenek.
Masz świetny styl! a te włosy MEGA! *.*
OdpowiedzUsuńDziękuję, te włosy to była taka troszkę impowizacja :)
Usuńlove the look <3
OdpowiedzUsuńwww.blingsparklesandyou.blogspot.in
<3 wspaniała!
OdpowiedzUsuńEkstra zestaw! fajnie dobrana sceneria do mrocznego stroju:)
OdpowiedzUsuńSo nice :) I like your dress and bag :)
OdpowiedzUsuńwyglądasz niesamowicie!
OdpowiedzUsuństylizacja świetna, aczkolwiek ja bym wsadziła bluzkę w spódniczkę ;)
OdpowiedzUsuńobserwuję i liczę na rewanż ----> http://kosme-teria.blogspot.com/
wszędzie teraz są bluzki powsadzane w spódniczki, a ja specjalnie chciałam spróbować czegoś innego :)
Usuńświetne połączenie ;)!
OdpowiedzUsuńCiekawy ten top rzeczywiście:)
OdpowiedzUsuńJa też tak noszę bluzki ;)
OdpowiedzUsuńzapraszam: http://youbeefashion.blogspot.com/
Śliczna torebeczka;)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Bardzo mi miło :)
OdpowiedzUsuńteż znam Twojego bloga ;)