30 sie 2015

Sammy Slabbinck


Uwielbiam odkrywać nowych kolażystów (?), bo ta gałązka sztuki jest mi szczególnie bliska. Sama czasem się w to bawię, chociaż w przypadku mojej amatorszczyzny trafniejsze jest określenie "wycinanki". Kolaż to... lekkie nadużycie :D Ostatnio pokazywałam Wam osoby, które śledzę przy okazji wpisu o Instagramie, ale minęło już prawie pół roku, więc czas na nowości. Z dzisiejszego znaleziska jestem tak bardzo zadowolona, że od razu postanowiłam uczynić je osobnym postem. Sammy Slabbinck - artysta, który zaczynał jako handlarz starymi meblami - urzekł mnie swoimi surrealistycznymi pracami. Skąd wziął te wszystkie niesamowite zdjęcia? W rozmowie z magazynem AnOther wyjaśnił, że przeszukując przeróżne targi staroci i wyprzedaże garażowe (była to po prostu część jego pracy) natykał się na fantastyczne gazety. Zaczął je kupować, kolekcjonować, a w końcu zamieniać w kolaże. Fotografie pochodzą więc głównie z lat 50., 60. i 70. Zabiegi, którym je poddaje są często bardzo proste, ale efekty? Jak dla mnie bossskie! 
Mid-century advertisements have a certain look that appeals even up to this day. There is a sense of innocence in them that’s very inviting to work with. Putting these images out of their normal frame and juxtaposing them with modern elements can give an exciting and surprising effect. The characters in these ads can function as actors in the collage, and I, as the director, can give them a second life by putting them in a new surreal landscape.
Koniecznie zajrzyjcie na stronę www Sammiego i jego profil na Instagramie!



wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony sammyslabbinck.tumblr.com
cytat z artykułu na portalu yatzer

18 sie 2015

Kolejna pocałowana klamka


Hejka z Wrocławia! Znów tu wpadłam. Znów wybrałam się pod najpiękniejszy budynek w mieście, czyli tutejsze Muzeum Narodowe. Znów w poniedziałek. I znów pocałowałam klamkę. To jest chyba jakaś klątwa, bo szczerze - nie pamiętam, kiedy ostatnio mnie to nie spotkało na wyjeździe. W ubiegłym miesiącu dwa razy w dwóch miastach... (klik, klik). Naprawdę nie potrafię wytłumaczyć, dlaczego mój mózg nie jest w stanie ogarnąć, że w poniedziałki jest zamknięte i koniec. Nie wiem już czy śmiać się, czy płakać. Tym razem miałam przynajmniej pod ręką aparat i niezawodnego tatę, a tuż obok XIX-wieczne mury porośnięte bluszczem. Spożytkowaliśmy więc energię w inny sposób.

Nie chcę jeszcze niczym się chwalić, póki wszelkie sprawy organizacyjne nie zostały dopięte na ostatni guzik. Aaaale istnieje taka możliwość, że za parę miesięcy Wrocław będzie tu stałym gościem. A raczej ja będę stałym gościem Wrocławia. Idą zmiany, bardzo ekscytujące zmiany, także trzymajcie za mnie kciuki!

Oczywiście na koniec jeszcze parę słów o tym, co mam na sobie...
Spódniczkę przywiozłam z Londynu, ale tak jakoś wyszło, że dopiero teraz pojawia się na blogu. Klipsy to nabytek vintage z Norm Core. Okulary oraz torebkę dobrze już znacie i pewnie powoli zaczynacie mieć ich dosyć. Odrost też już nowy nie jest (obiecuję, że następnym razem go nie będzie!). Najbardziej hm... ryzykowną rzeczą są wiązane sandałki, których szukałam i szukałam, aż w końcu kupiłam przez internet. Są śliczne i już od dwóch sezonów takich szukałam, ale zdaję sobie sprawę, że teoretycznie nie powinnam ich nosić. Nie dość, że moje nogi należą do tych zdecydowanie mniej zgrabnych część ciała, to jeszcze je sobie skracam na własne życzenie. A i tak już jestem krasnalem. Stwierdziłam jednak, że a) wcale mi nie tak nie zależy na dążeniu do maksymalnego wyszczuplania się b) czuję się w nich naprawdę dobrze c) lepszych butów na upały nie mogłam sobie wymarzyć. Machnęłam więc ręką na wszystkie zasady, a jeśli komuś zaburzam poczucie estetyki swoimi paróweczkami to #sorrynotsorry

Miłego wtoreczku!

zdjęcia: tata fotografi
| okulary - Quay Australia (Topshop) | klipsy - Norm Core | bluzka - Stradivarius (?) |
| torebka - Zara | spódnica, sandałki - Topshop


https://instagram.com/persona_obscura/
 Instagram @persona_obscura

8 sie 2015

Jak czytać modę?



Lato zdecydowanie służy czytaniu. Więcej czasu wolnego, chęci, motywacji, a do tego piękna pogoda... nic tylko chwytać za dobrą książkę! Zapraszam więc do zapoznania się z moją recenzją, a potem - mam nadzieję - już z wilkiem, o którym mowa, czyli "Jak czytać modę" Fiony Ffoulkes. I niech nie zmyli Was podtytuł "Szybki kurs interpretacji stylów", ponieważ nie występują tam żadne formy poradnikowe. Dlaczego zdecydowałam się napisać parę słów akurat o tej książce? Ponieważ uważam, że to trafiona propozycja zarówno dla zainteresowanych poznaniem w przystępny i skrótowy sposób podstaw historii mody, jak i tych liczących na poszerzenie dotychczasowej wiedzy.  Jeśli macie ochotę zrelaksować się z lekturą mniejszych gabarytów, a do tego wzbogaconą wieloma zdjęciami oraz ilustracjami to trafiliście pod właściwy adres!
Zacznę od najbardziej podstawowych kwestii, czyli rozkładu treści. Książka została podzielona na 14 działów tematycznych, w obrębie których znajdują się podrozdziały. I tak przykładowo w części "formalny ubiór damski" przeczytamy kolejno o sukniach ślubnych, balowych, galowych, kostiumach, spódnicach i garniturach. Nie ma tu spójnej narracji - każda część została potraktowana niezależnie i właściwie można je czytać w dowolnej kolejności (ja zaczęłam od tematów najbardziej mnie interesujących, ale potem przerzuciłam się jednak na podążanie za numerami stron, żeby nie zaburzać chronologii). Warto przy okazji zaznaczyć, że autorka opisuje ubiory kobiet i mężczyzn, poświęcając im tyle samo uwagi, co jest rzadkością.


Zakres zagadnień poruszanych przez Fionę Ffoulkes, notabene stylistkę i wykładowczynię historii ubioru i tkanin m.in. w St. Martins College, jest bardzo szeroki. Nie ogranicza się jedynie do odzieży i akcesoriów, ale również porusza kwestie materiałów, technik szycia, fryzur i makijaży, najważniejszych  projektantów/marek. W tym małym kompendium wiedzy dostaniecie więc całkiem sporo informacji.

Książka jest kieszonkowa, nie tylko pod względem wielkości. Streszczenie na dwóch stronach wielkości dłoni ogromnego kawałka historii (np. przeniesienia sztuk plastycznych do mody, zdjęcie poniżej) bez pominięcia mnóstwa informacji jest niemożliwością. Można by się więc zacząć zastanawiać dlaczego akurat te, a nie inne sylwetki posłużyły za przykład. Sama kilkukrotnie zadawałam sobie to pytanie. W paru przypadkach byłam zaintrygowana doborem ilustracji, ale koniec końców uważam to za atut książki. Dosyć mam już powielania tych samych obrazków chanelek i New Looku Diora.


Nie podobało mi się natomiast stosowanie zbyt ogólnych stwierdzeń. Przytrafiały się kwiatki typu: "nosili to, by podkreślić modną wtedy sylwetkę". Ale jaka to była sylwetka? Już nie dopowiedziano. Oczywiście mam na względzie, że ta książka nie pretenduje do miana encyklopedii historycznej, bo musiałaby liczyć co najmniej 1000 stron tekstu i drugie tyle ilustracji, ale jednak było to drażniące. W tak zwięzłych opisach precyzja języka jest kluczowa. 

Co do samego języka, jest prosty i nie wymaga wybitnego skupienia. Zdarzają się jednak trudniejsze momenty - szczególnie przy opisywaniu materiałów i konstrukcji ubrań. Kapitalną sprawą jest słowniczek umieszczony na końcu książki. Oj, zaglądałam do niego nie raz. Po dokładnym przestudiowaniu go można sobie całkiem nieźle poszerzyć modowe słownictwo. Jeśli bawer, lama (nie taka!), gazar czy riuszka nic Wam nie mówią to... nie martwcie się. Ja też wytrzeszczałam oczy. Ale z pomocą pani Ffoulkes już wiem "o co cho" :D


Ta książka nie zmieni Waszego życia. Ale z pewnością wzbogaci je o masę ciekawostek oraz pozwoli chronologicznie uporządkować najważniejsze wydarzenia w historii mody. Jeśli interesuje Was, kto i po co zamówił w trakcie I wojny światowej całkiem nowy fason płaszcza dziś określany mianem trencza, jak barwi się ubrania albo czym inspirowane jest słowo jeans to serdecznie polecam! 

A na koniec mały bonus z okazji fali upałów - skan stron poświęconych historii strojów kąpielowych :D
(otwórzcie sobie zdjęcie w nowej karcie przeglądarki, żeby je powiększyć)


"Jak czytać modę. Szybki kurs interpretacji stylów" 
Fiona Ffoulkes 
Wydawnictwo Arkady

6 sie 2015

Inspiracje

Nareszcie nowe inspiracje! Chyba ze sto lat ich nie było! Sama nie wiem, czemu tak długo nie dodawałam żadnego porządniejszego kolażu. Na szczęście u mnie zdjęć nigdy na dysku nie brakuje. Prawie wszystkie poniższe dojrzewały sobie spokojnie kilka miesięcy, lekko zapomniane. Ułożyłam je bez jakiegoś konkretnego klucza, jak mi się to wcześniej zdarzało. Jest dużo zdjęć z lat 60. i 70., trochę morskich klimatów, Tavi oczywiście też. Podpisy tradycyjnie na dole!

Czuję jednak lekki niedosyt, bo dawno niczego fascynującego nie odkryłam. Ciągle obracam się w kręgu moich poukrywanych w zakamarkach komputera staroci. Jeśli macie coś fajnego do polecenia - i chodzi mi tu właściwie o wszystko (muzykę, blogerów, instagramy, artystów...) - to koniecznie się podzielcie skarbami.

Aha, jeśli chcecie sobie przypomnieć starsze wpisy z tej serii to po prostu kliknijcie w etykietkę "Inspiracje" na samym końcu wpisu. Zrobiłam ostatnio porządek w tym przerażającym pięcioletnim archiwum, wszystkie posty odpowiednio poprzypisywałam, więc etykietki powinny działać bez zarzutu.

 Mam nadzieję, że kolaż przypadnie Wam do gustu, miłego inspirowania się

gotowee

| 1,2,3,4 brak źródła | 5. Kampania Chanel na wiosnę/lato 2012 | 6. Twiggy by Bert Stern | 7. Twiggy | 8. Tavi Gevinson for Bullet Magazine | 9. James Dean by Sid Avery | 10. Katalog mody męskiej z lat 70. | 11. Szkicownik Any Rudak | 12. Petticoat Magazine, 1969, photo by Roger Stowell | 13. Dobry obraz + kot = dobrzejszy obraz, czyli ulepszony Marc Chagall "Over the town" | 14. Szkicownik po raz drugi | 15,16. Boska Pauline Boty, o której pisałam tutaj | 17. Ręcznie wyszywane małe dzieło sztuki z kolekcji Patryka Wojciechowskiego na wiosnę/lato 2015 | 18. Repost od @mansurgavriel | 19. Marianne Faithfull | 20, 21. Anna Karina | 22. Plakat filmu "Made in USA" | 23. Jakaś vintage pocztówka, źródła brak | 24. Magda Jasek dla tureckiego Harper's Bazaar | 25, 26. Interview Magazine i Emma Stone | 27, 29. Tavi dla Oyster w obiektywie Petry Collins | 28. brak źródła | 29-33. Tumblr Darling Dindon | 34. brak źródła |

2 sie 2015

Starsza pani musi zniknąć?

(Ten tekst powstał na potrzeby pewnego projektu, który niestety nie doszedł do skutku. Publikuję go więc tutaj, żeby się nie zmarnował. Dajcie mi koniecznie znać, co o nim sądzicie!)

Żyjemy w epoce kultu młodości, która jest efektem zjawisk zainicjowanych w latach 50. To właśnie wtedy świat zwrócił się wyraźnie ku nastolatkom. W ich głowach rodziły się idee wyzwolenia obyczajowego, seksualnego, chęć wyrażania siebie poprzez ekstrawagancki ubiór i sposób bycia. Konflikt pokoleń był nieunikniony. 

Bunt jest nieodłącznym elementem dojrzewania, ale młodzi jeszcze nigdy nie dysponowali aż tyloma narzędziami do jego manifestowania. Nowi idole zdobywali niebywałą popularność. Na ekranie królował zuchwały Marlon Brando i promujący nonkonformistyczną postawę James Dean. Pierwsze kroki stawiali król rock’n’rolla Elvis Presley i Brigitte Bardot – symbol seksapilu. Szalone lata sześćdziesiąte oraz siedemdziesiąte to wręcz eksplozja młodości. Nie sposób zliczyć wszystkich nazwisk, które przyczyniły się do ich ukształtowania. Te dekady bezapelacyjnie należały do kontrkultury - twórców psychodelicznego rocka, hippisów, punkowców, pop-artu. W głównej mierze ukształtowały też dzisiejszą modę. Supermodelka Twiggy wylansowała skrajnie szczupłą, wręcz chłopięcą sylwetkę, stając się ikoną Swingującego Londynu. Rok 1971 jest ważną chwilą, wtedy bowiem moda nareszcie wyszła na ulicę, powiedział Yves Saint Laurent. Jego pokolenie zaproponowało odejście od wysokiego krawiectwa na rzecz kolekcji prêt-à-porter. Tym samym rozpoczęła się era masowej, komercyjnej i łatwej do noszenia mody.

Traffic, 1960, fot. Norman Parkinson


ZWOLNIJ 
Jesteśmy świadkami powrotu do lat 70. I nie myślę jedynie o powierzchownym wykorzystaniu kilku najbardziej charakterystycznych trendów na wybiegach czołowych projektantów. Stare problemy powracają w odświeżonej formie. Oczywiście, kontekst historyczny jest zupełnie inny, a młode pokolenie Zachodu nie zna smaku wojny. Ma za to nielimitowany dostęp do Internetu i możliwość kreowania przestrzeni, do której dorośli nie mają wstępu. Wciąż powszechna jest potrzeba wyróżnienia się z tłumu, życie dniem dzisiejszym i brak zainteresowania polityką, a nowoczesne gadżety z każdym rokiem pogłębiają przepaść międzypokoleniową.

Można by pokusić się o stwierdzenie, że czerpanie pewnych postaw z dekad minionego wieku wiąże się z usilnym poszukiwaniem realnych, ludzkich doświadczeń. W otoczeniu kolejnych urządzeń elektronicznych łatwo odłączyć się od życia, będąc jednoczenie w pozornym kontakcie z całym światem. Nadmiar dóbr materialnych i lęk przed trudnym do przewidzenia rozwojem technologii to skutki wyborów dokonanych dziesiątki lat temu. Dziś już wiemy, jakie ryzyko niesie ze sobą skrajny konsumpcjonizm i komercjalizacja każdej sfery życia. Ruch slow zyskuje coraz więcej zwolenników - ludzi chcących przyhamować, odeprzeć imperatyw kompulsywnego kupowania i pogoni za karierą. Pieniądze oraz uroda przestają być wartościami samymi w sobie. Zastępują je podróże, rozwój osobisty, głód wiedzy i poszukiwanie autorytetów.

KONIEC ERY PHOTOSHOPA? 
Niejedna granica absurdu została przekroczona w drodze idealizowania rzeczywistości. Kremy przeciwzmarszczkowe reklamują nastolatki. Z okładek magazynów uśmiechają się kobiety przypominające plastikowe karykatury samych siebie. Rynek pracy bezlitośnie obchodzi się z osobami przekraczającymi czterdziesty rok życia. Czy powszechne usuwanie starości z pola widzenia jest nowym sposobem na radzenie sobie z lękiem przed nią?

Starzenie się społeczeństw to fakt. W raporcie przygotowanym przez ONZ czytamy, że około 2020 roku liczba osób starszych na świecie sięgnie miliarda! Ten problem dotyczy również naszego kraju. Instytut Pracy i Spraw Socjalnych szacuje, że za 20 lat co czwarty Polak osiągnie wiek emerytalny. Coraz trudniej jest spychać taką grupę na margines, utrwalać krzywdzące stereotypy zacofanych babć w beretach. Co więcej, powoli rośnie przesycenie wiecznym pięknem tworzonym rękami grafików komputerowych oraz chirurgów plastycznych.

fot. Ari Cohen / Advanced Style

NIGDY NIE CHCIAŁAM WYGLĄDAĆ MŁODZIEJ – CHCIAŁAM WYGLĄDAĆ ŚWIETNIE! 
Wielkim krokiem ku zmianie myślenia o procesie starzenia stał się blog Advanced Style założony w 2008 roku. Jego celem było i jest uwiecznianie intrygująco ubranych osób w wieku 50+, zazwyczaj mijanych na ulicach Nowego Jorku. Twórca projektu – Ari Cohen - prawdopodobnie nie spodziewał się, że kilka lat później fotografowani przez niego przechodnie zdobędą międzynarodową sławę. Co więcej, w ubiegłym roku odbyła się premiera filmu dokumentalnego poświęconego historii bloga (niedługo pojawi się tu jego pełna recenzja!). Przybliżono w nim postać Cohena i jego czarujących przyjaciółek - kobiet między 62. a 95. rokiem życia. Osiem niezwykłych osobowości i osiem całkowicie odmiennych historii. W tym dokumencie nie brak niczego – humor przeplata się ze wzruszeniem, a szczęście z trudnymi realiami życia w podeszłym wieku.  

Advanced Style przekształcił się w ruch społeczny nie tylko jednoczący seniorów, ale także udowadniający, że z życia można (i należy!) czerpać pełnymi garściami do samego końca. Obok takiego ładunku energii, dystansu oraz mądrości po prostu nie da się przejść obojętnie. Wkrótce zjawiskiem zainteresowały się media oraz branża mody. Starsze modelki zaczęły być angażowane do pokazów, międzynarodowych kampanii reklamowych czy programów telewizyjnych.

Kanonicznej urodzie przeciwstawił się więc trend age plus.  Jedną z gwiazd Lanvin została tancerka Jacquie Tajah Murdock (odkryta właśnie dzięki blogowi Advanced Style). Marka Céline zatrudniła do kampanii pisarkę Joan Didion. Iris Apfel, dekoratorka wnętrz i ikona, podjęła się współpracy z firmą kosmetyczną MAC. Do lookbooka Vans x & Other Stories zaproszono legendarną supermodelkę Daphne Selfe. Pojawienie się aktorki Heleny Norowicz w kampaniach Nenukko i Bohoboco przyjęto z zachwytem. A to tylko kilka przykładów… Co łączy te kobiety? Wszystkie ukończyły już 80. rok życia, a wciąż inspirują i realizują się.

Jacquie Tajah Murdock w kampanii Lanvin
Iris Apfel dla MAC Cosmetics
Daphne Selfe i Flo Dron w lookbooku kolekcji & Other stories x Vans
Helena Norowicz i Magdalena Jasek w kampanii Bohoboco wiosna/lato 2015

Tyle mówi się obecnie o wadze otwartości, kreatywności, nietuzinkowej osobowości. Żaden z tych czynników nie ma nic wspólnego z wiekiem. A tymczasem w przestrzeni społecznej wciąż brakuje wystarczającej ilości miejsca dla seniorów, którzy przecież mają do zaoferowania tak wiele. Nie da się jednoznacznie stwierdzić, że projekty, jakich przykłady podałam powyżej, zrewolucjonizują światopogląd całej zachodniej cywilizacji. Ostatnie lata sprawiły jednak, że prognozy wydają się być optymistyczne. Wierzę, że za branżą mody pójdą inni, a trend łączenia pokoleń przekształci się w regularną praktykę wzajemnego uczenia się, szacunku i akceptacji.


Garść linków dla dociekliwych:
  • Advanced Style - po lekturze tego tekstu pozycja wręcz obowiązkowa!
  • Rozmowa z Heleną Norowicz, która mówi wprost, że po odejściu na emeryturę życie bez teatru było wegetacją. Jej recepta na zachowanie wigoru? Dyscyplina, ciężka praca i gimnastyka. (dziennikarka przeprowadzająca wywiad jest słabiutka, ale warto posłuchać dla pani Heleny) 
  • Dlaczego lata 70. powracają, czyli  tekst Lindsay Baker dla BBC