Ostatnie tygodnie miesiące minęły mi pod znakiem braku weny, która gdzieś się oddaliła i uparcie nie wraca. Na pewno znacie ten stan. Wydawało mi się, że w magicznym okresie "po sesji" wszystko będzie miłe, piękne i kolorowe, ale okazało się, że jednak tylko mi się tak wydawało. Nowy semestr właśnie się zaczął, a tymczasem to, co próbowałam "stworzyć" wychodziło nad wyraz przeciętnie. Brakuje mi tego uczucia spełnienia, satysfakcji. Gdy tekst pisze się sam składając się ostatecznie w coś, co ma sens. Gdy kolaże zaskakują mnie nowym znaczeniem. Gdy zdjęcia okazują się być nawet lepsze niż chciałam.
Przypomniałam sobie fantastyczną kolekcję Gosi Baczyńskiej zaprezentowaną pół roku temu w Paryżu i 11 rad Henry'ego Millera à propos sposobu pracy pisarza. Wydrukowałam je sobie i cóż... może pora zacząć systematyzować działania? Co prawda nie mam zacięcia stricte pisarskiego, ale zasady Millerą są na tyle uniwersalne, że bez problemu można je przenosić na inne płaszczyzny (ignorując ostatni punkt).
Tak przedstawiają się moje nowe przykazania:
♢ Pracuj nad jedną rzeczą naraz, dopóki jej nie skończysz.
♢ Nie zaczynaj nowej książki.
♢ Nie denerwuj się. Pracuj spokojnie, radośnie, beztrosko nad bieżącymi sprawami.
♢ Pracuj zgodnie z planem, a nie zgodnie z humorem. Kończ w ustalonym czasie!
♢ Gdy nie możesz tworzyć, wciąż możesz pracować.
♢ Każdego dnia umacniaj grunt zamiast dodawać więcej nawozu.
♢ Nie izoluj się! Wychodź na miasto, spotykaj się z ludźmi, pij, jeśli masz na to ochotę.
♢ Nie bądź koniem zaprzęgowym! Pracuj tylko, jeśli sprawia ci to przyjemność.
♢ Zarzuć program, jeśli masz taką potrzebę – ale wróć do niego następnego dnia. Koncentruj się. Zawężaj pole działania. Odrzucaj.
♢ Zapomnij o książkach, które chcesz napisać. Myśl tylko o książkach, które piszesz.
♢ Pisz przede wszystkim. Rysowanie, muzyka, przyjaciele, kino, to wszystko jest na drugim miejscu.
nie mogę jej znaleźć.
W moim wypadu skutecznym sposobem na reanimację weny okazuje się być ostatecznie zgłębienie się w skarby, których znoszę do domu co niemiara. Są to zdobycze z podróży małych i dużych, a ja wręcz uwielbiam wszelkie pamiątki, które przywołują miłe wspomnienia. Sama też często obdarowuję się takimi poprawiaczami nastroju. Lubię po prostu otaczać się rzeczami ładnymi, a nie zawsze praktycznymi. Dawno nie zaglądałam w różne zakamarki, w których pochowane są te skarby, więc zapraszam na spacer po moim pokoju.